Przejdź do głównej zawartości

wyprawowa "pielęgnacja"

Wyprawowa "pielęgnacja"



Gdy wybieram się na jakikolwiek wyjazd, priorytetem zawsze jest dla mnie dobrze spakowana kosmetyczka. Jej zawartość jest zależna na jaki typ podróży się wybieram. Oczywiście teraz skupię się na rzeczach potrzebnych jak i tych zbędnych (które warto wykluczyć) na wyprawie rowerowej.

Co do niej spakować?
Nie zabieram nigdy kuferków, staram się by były to zwykłe "miękkie" kosmetyczki. A dlaczego w liczbie mnogiej? A to dlatego, że biorę dwie. Oczywiście nie są one duże, raczej średnich rozmiarów. W ten sposób ułatwiam sobie segregację i łatwy, szybki dostęp do potrzebnych mi rzeczy w ciągu dnia. 
Do kosmetyczki numer 1 (która może leżeć trochę głębiej w sakwie i będzie używana podczas wieczornych "kąpieli") wkładam: sprawdzony i lubiany szampon, żel pod prysznic, kilka maszynek do golenia, antyperspirant, krem do ciała, cążki do paznokci, patyczki...
Do kosmetyczki numer 2 (jest ona podręczna i trzymam ją na wierzchu w sakwie, by w każdej chwili móc znaleźć w niej to, co jest mi potrzebne) pakuję: Pastę do zębów, szczoteczkę, pomadkę ochronną do ust, mokre i suche chusteczki, kremy z filtrem, najlepiej SPF 50. Mam ciemną karnację i wydawać by się mogło, że nie powinnam mieć problemów z opalaniem, a jest wręcz przeciwnie. Często dostaję poparzeń słonecznych na udach i przedramionach, które są najbardziej wystawione na działanie promieni UV podczas jazdy. Moja skóra naprawdę jest mało wymagająca, dlatego zabieram garstkę kosmetyków, prawie jak faceci... Pokusiłabym się o żel do mycia twarzy, ale na dobrą sprawę nie używałam go do tej pory na wyprawie. Wiem, że to nie jest zbyt dobre i mądre... ale jedynie o czym marzę po całodniowej jeździe na rowerze to szybka kąpiel i spanie w moim cieplutkim śpiworze, a nie mycie się i smarowanie tysiącem różnych specyfików. Sprytnym pomysłem na odciążenie swojego bagażu jest dogadanie się z koleżanką lub kolegą, by mieć wspólną pastę do zębów czy żel pod prysznic. I tak sami byśmy nie zużyli całej tubki podczas jednej wyprawy, więc dzielmy się :)

Co z higieną osobistą, gdy warunki nie są do końca sprzyjające? 
Na takich wyjazdach, różnie bywa. Są dni, gdzie trafiamy do klasztorów bądź parafii i dostajemy prysznice, ciepłą wodę, toaletę. To są luksusy, które trzeba doceniać, dziękować za nie i korzystać! Można wtedy bez przeszkód umyć włosy, uskutecznić depilację, ale w takich warunkach każdy instynktownie wie co ma robić. Gdy zaś mamy do dyspozycji tylko i aż wąż ogrodowy z zimną wodą, bądź okoliczne jezioro? Należy przede wszystkim pamiętać, by sprawnie się namydlić, spłukać i szybko wskakiwać w suche ubrania, bo łatwo o przeziębienie, gdy człowiek zmęczony i wychłodzony. W takich sytuacjach niezbędny jest dwuczęściowy strój kąpielowy, by swobodnie i bez większego skrępowania móc w miarę możliwości umyć się na dworze.
Czasem, kiedy na podwórku jest tylko ogródkowy kranik, bierzemy wielki wór wodoszczelny ( normalnie w nim osoby przewożą śpiwory lub namioty) i napełniamy go wodą. Ktoś musi robić za "polewacza", a reszta bierze zimny prysznic. Jest to moim zdaniem pewna alternatywa dla solar shower, czyli przenośnego worko-prysznica, który jednak w pewnych sytuacjach ma przewagę, np. gdy wieczorem ma się więcej czasu, woda nagrzewa się, a my możemy korzystać z całkiem przyjemnej kąpieli.

Jak sobie radzić w "te dni"?
Ta kwestia przyprawia mnie o trochę stresu. Każda dziewczyna wie przecież, że to nic przyjemnego, a na pewno gdy jeszcze do tego dochodzi wysiłek i często brak łazienki z prawdziwego zdarzenia. Niestety żadnymi naturalnymi środkami nie da się przesunąć okresu, jedynie stres i czynniki niezależne od naszej woli mogą na niego wpłynąć, ale nie możemy sobie tego w żaden sposób zaplanować. Pozostaje nam być gotową na wszystko. Ja zaopatruję się w tampony, podpaski, wkładki, mokre chusteczki i płyn do higieny intymnej. Z pomocą przychodzi życzliwość i pomoc męskiej części grupy przy noszeniu sakw :) Nie polecam używania podpasek podczas jazdy... O odparzenia wtedy bardzo łatwo. Dodatkowo jest to większy dyskomfort. Ważne jest, by znaleźć czystą wodę, choćby mineralną. Lepiej nie ryzykować i darować sobie mycie w rzece bądź jeziorze.

Jak dbać o włosy? 
Powinnam podziękować Panu Bogu i Rodzicom za geny, bo naprawdę moje włosy nie sprawiają mi wiele kłopotu na wyprawie. Choć są długie, szampon łatwo się z nich spłukuje. A gdy przyświeci trochę wieczorne słoneczko to i podeschną przed zaśnięciem. Używam oczyszczającego, nie obciążającego włosy szamponu... i to wszystko. Na wyjeździe nie nakładam odżywki, bo trudno się ona spłukuje i niestety gdy przyjdzie mi myć włosy w zimnej wodzie... mogłoby być ciężko, a nie mam możliwości podgrzania tylu litrów wody, by starczyło na mają czuprynkę. Staram się korzystać, kiedy jest dostęp do prysznica... nawet zlewu ( choć przy mojej długości potrzebuję pomocy jeszcze jednej osoby). Na ogół nie myję codziennie włosów, ale oczywiście wszystko zależy od warunków. Jeszcze raz podkreślę. Korzystajmy, gdy nadarzy się ku temu okazja :) Myślę, że dla wielu dziewczyn na wyprawie może sprawdzić się suchy szampon. Ja jestem wyjątkową maniaczką zabierania najpotrzebniejszego minimum i nie korzystam z tego kosmetyku. Po prostu codziennie plotę jednego bądź dwa warkocze, dzięki czemu moje włosy dłużej wyglądają w miarę przyzwoicie :) Nie polecam zabierać suszarek, lokówek czy prostownic. Kiedyś też martwiłam się, że idąc spać z mokrą głową do namiotu, obudzę się z bólem uszu i katarem. Do tej pory na szczęście udawało mi się ominąć te paskudne choróbska.  Trzeba dobrze wytrzeć włosy ręcznikiem, a gdy wieje można założyć chustkę, czapkę bądź kaptur. Oczywiście jeśli pogoda jest bardzo brzydka, osobiście uważam, że lepiej powstrzymać się od umycia i mieć jeden dzień fryzurę nie pierwszej świeżości. Pod kaskiem i tak nie widać ;)

Nie mam w tej kwestii specjalnie wyszukanych tricków, ale uważam, że dobre nastawienie i akceptacja trudów wyprawy mogą tu zdziałać cuda. Dzięki temu będziemy czuły się i wyglądały wspaniale! 
Trochę odwagi :)  






Komentarze

  1. Lepiej codziennie pleść warkocze, niż bzduryyy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. według mnie żadne bzdury, bardzo praktyczne i przydatne porady, w dodatku swietnie napisane :)

    OdpowiedzUsuń
  3. warkocze bombowe. szkoda, że tak mało dziewczyn obecnie je nosi. Kiedyś były chyba bardzo modne

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

ALLELUJA!

Chrystus zmartwychwstał!  Może okres świąteczny już za nami, ale to nie oznacza, że skończyły się powody do radości. Wręcz przeciwnie! Pogoda jest tak piękna w swej zmienności, trzeba tylko zakładać czapkę i z niej korzystać, a przy okazji spalać mazurki i inne Wielkanocne przysmaki :) 

Wyprawa do Fatimy 2017

Tegoroczna wyprawa już za nami!  Powoli staram się uporządkować wszystko, w tym zdjęcia ;)  A póki co, zobaczcie jak to na niej było! Polecam włączyć w full HD :) 

Łyżwy i Jeziorak

Łyżwy i Jeziorak? Gdy tylko napisałam pierwszy a zarazem ostatni egzamin, rzuciłam książki i wróciłam do mojego miasta. Miasta, w którym jest Jeziorak. Nietrudno zgadnąć, że mowa tu o Iławie. Mrozy zdały test, bo całe jezioro zamarzło i to na tyle, że można było spokojnie wybrać się na łyżwy!