Ja i mój rower
Może
zabrzmi wariacko, ale to mój kumpel... spędzamy razem praktycznie
3/4 roku (1/4 to zimowa chlapa na chodnikach i ulicach, nie mam serca
go tak męczyć i siebie też – sól niszczy nie tylko buty, dla
łańcucha i przerzutek jest jak metronidazol dla Clostridium
difficile...zabójcza)
Wyjeżdżamy
razem na wakacje, podwozi mnie na uczelnię, czasem nocuje u mnie na
balkonie.
Brzmi
jak „najlepsi przyjaciele”, bo to prawda :).
Dziewczyna
powinna mieć damski rower...
Co
to znaczy damski rower? Taka holenderka z koszyczkiem i dużym
dzwonkiem w kropki? Takie rowery też mi się podobają, ale
decydując się na zakup, chciałam by mój rower był uniwersalny.
Bym mogła pojechać nim po zakupy do spożywczego, na uczelnię z
plecakiem, czy też na kilkutygodniową wyprawę, a jak zapragnę to
i wystartować w wyścigu po lasach i górach. Więc wybór padł na
rower typu MTB. Lepiej znany jako góral. Ramę niemieckiej firmy
Cube w niespotykanym i pięknym kolorze kupiłam od mojego chłopaka,
który razem z tata (obaj to zapaleni kolarze) tak naprawdę złożyli
mi cały rower z odpowiednio dobranych części. Składanie to nie
zawsze najlepsze i jedyne rozwiązanie – rzadko sie opłaca. Często
wygodniej i taniej kupić jest po prostu gotowy rower, który
najbardziej się nam podoba, co przy tak dużym wyborze modeli, nie
powinno być problemem.
Mój
jednak został zbudowany od podstaw i choć całość tworzy zwrotną,
szybką,dość lekką i w dodatku śliczną całość z biegiem czasu
myslę, że koła mogłyby być większe – moje to 26 cali.. Na
wyprawy zakładam szosowe opony, żeby łatwiej się kręciło
(różnica jest ogromna) , ale na tego typu wyjazdy super sprawdzają
się rowery typowo trekkingowe np.firmy Kross. Choć zdecydowanie
cięższe, mają większe koła w rozmiarze 28 cali, wiec
napedałujesz się mniej, a jechać będziesz. Na wyścig po lasach
jednak takim sprzętem się nie pojedzie, więc...wszystko ma wady i
zalety. Na tę chwilę myślę, że idealnym rozwiązaniem dla
dziewczyny o podobnych jak ja wymaganiach jest rower MTB na kołach
27,5 cali i jeśli kiedyś będę zmieniać rower, to pewnie właśnie
na taki.
W
każdym razie ja ze swojego dwukołowca jestem bardzo zadowolona.
To
siodełko jest takie twarde...
Tak,
mam bardzo twarde siodełko haha. Jest typowo sportowe... rzecz
gustu. Może w przyszłości kupię sobie takie bardziej lady...
bardziej miękkie :) ooo tak, już wiem nawet jakie...
Jak
można jeździć w sukience?!
Można.
Oczywiście trzeba dbać o układ moczowo-płciowy, bo o
przeziębienie nietrudno.
Bardzo
lubię nosić sukienki, spódniczki, gdy nastaje w końcu cieplejsza
pora roku.
Więc
nie będę rezygnować z dwóch moich ulubionych rzeczy, tylko
dlatego, że pęd powietrza podwieje mi kieckę i ktoś zobaczy
moją... bieliznę?
Po
pierwsze, jeszcze nigdy nie było mi jej widać ( tak mi się wydaje)
, trzeba dobrze poprawić sukienkę/spódnicę przed wsiadaniem na
rower. A najlepiej założyć jakieś króciutkie spodenki pod. Wtedy
jest najwięcej plusów, bo bielizna zostanie ukryta no i nasze
kobiece sprawy też zostaną nie nadziębione ;) Ja zakładam takie
najzwyklejsze obcisłe dresowe spodenki bez poduszki nazywanej też
rowerowym pampersem. Do jazdy po mieście jest ona zbędna, ale gdy
wybieram się na dłuższą przejażdżkę i chcę mieć większy
komfort pod tyłkiem, wtedy się takie spodenki przydają.
Tylko
spódnice maxi nie zdają egzaminu.. próbowałam i zawsze jakaś
czarna plama od smaru musiała się do niej przyczepić...
Myć
łańcuch po każdym deszczu?! Burzy piaskowej?!
No
jasne, trzeba go wycierać i na nowo smarować, by służył nam jak
najdłużej. To bardzo ważne i wcale nie takie brudne. Początkowo
przerażała mnie bardzo perspektywa czyszczenia tego rezerwuaru
syfu, ale jeśli robimy to regularnie – okazuje się, że szmatka
do tego użyta (najlepiej stara bawełniana, porwana na kawałki
koszulka) jest niewiele brudniejsza od tej po wymyciu okna.
Akurat
tą czynność bardzo lubię, Dlaczego?! Mam magiczną spinkę. Gdy
po wyprawie łańcuch jest szczególnie ubrudzony, odkąd mam spinkę z nim, nie muszę już szczoteczką do zębów czyścić
mozolnie każdego ogniwka, , w których i tak zostanie pył... Spinka
jest super, odpinam ją, ściągam łańcuch, wkładam go do benzyny
ekstrakcyjnej, trochę czekam, wyciągam, wycieram, zakładam ( tylko
by nie pomylić i nie założyć tył na przód – przy niektórych
10-rzędowych łańcuchach ma to znaczenie), przesmarować i jak nowy.
Spinki są ekstra, a kosztują niewiele, w granicach 8 zł.
Kask?!
A co z fryzurą...
No
faktycznie tu nie ma wyjścia, kask zawsze coś tam pozmienia w
pięknie ułożonych wcześniej włosach... ale fryzurę zawsze można
poprawić :) a uszczerbku na zdrowiu czasem nie... Choć zdarza mi
się jeździć bez kasku, to wiele razy się przekonałam, że dobrze
go mieć na głowie... Niestety raz wskutek nieostrożności jadąc
rowerem zatrzymałam się, uderzając głową, na słupie
drogowym...Na szczęście tomograf nie pokazał uszkodzeń czaszki,
ale ból głowy i guz wielkości mandarynki dawał o sobie znać
jeszcze przez kilka dni...
Hm...swoja
drogą, kwestia zachowania ostrożności na rowerze jest dobrym
tematem dla innego posta – a stety niestety mam w dziedzinie braku
jej zachowania, niemałe i bolesne doświadczenia.
Dlatego,
gdy tylko to możliwe staram się kask mieć na głowie. A gdy jadę
na wyprawę czy na dłuższą przejażdżkę, nieważne czy szybką po
lesie, czy alejką nad morzem, to wtedy jest to rzecz NIEZBĘDNA!
Komentarze
Prześlij komentarz